Contents
Każda z nas choć raz słyszała o bezdotykowych stymulatorach łechtaczki. Co druga z nas była ich ciekawa, a co trzecia jest dumną posiadaczką. Marki Satisfyer chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Część z nas kocha ich zabawki, natomiast wydaje mi się, że zdecydowana większość komentuje markę jednym słowem - "podróba"!
Czy Satisfyer naprawdę jest kopią słynnego Womanizera?
Nie uważam by Satisfyer zrobił kopię. Fakt, Womanizer jako pierwszy wpadł na pomysł zabawki bezdotykowej, ale nie daje to im prawa do tego, by sądzić się z innymi markami. Nie robią tego zresztą, to my to robimy. A nie słusznie! Zdecydowałam się na Satisfyer'a, ponieważ Womanizer nie podbił mojego serca, a tym bardziej portfela. Jednak jestem go bardzo ciekawa, więc z pewnością przeczytasz jeszcze o nim, ale później...
Wibrator pingwin posiada akumulator zasilany przez ładowarkę magnetyczną, która oczywiście została dołączona do opakowania. Ważna informacja: Dla przedłużenia żywotności zabawki powinnaś ładować ją przed pierwszym użyciem przez 8 godzin. Po naładowaniu działa około 2,5 godziny, czyli bardzo długo, biorąc pod uwagę fakt, że doprowadza do szczytowania tak szybko. Silikon oraz kabel magnetyczny pozwoliły na to, by zabawka była wodoszczelna, co oczywiście sprawdziłam i nie zawiodłam się, działa pod wodą. Posiada możliwość wymiany końcówek co również jest superważne, ponieważ to właśnie tą część należy myć z wyjątkową dbałością, co byłoby trudne gdyby nie dało się jej wyciągnąć. Ostatnie i dla mnie bardzo ważne- pingwin jest cichy. Przyłożony do ciała jest praktycznie niesłyszalny.
Nigdy wcześniej nie miałam zabawki tego typu, więc sprawdzając ją w sklepie na dłoni, nie zrobiło to na mnie wrażenia, ale po pierwszym użyciu zmieniłam zdanie. Pingwin dał mi niezwykle intensywny orgazm, ale też podejrzanie szybki, bo za pierwszym razem była to minuta! Biorąc pod uwagę fakt, że jestem długo dystansowa, to pierwszą moją reakcją było "WOW!". Jednak kolejne próby były już bardziej przemyślane i nastawione na poznanie siebie i zabawki, więc zabawy trwały znacznie dłużej i bardzo podoba mi się fakt, że mogą one trwać bez końca. Różnice między trybami są tak odczuwalne, że w momencie, gdy już szczytujemy, możemy jednym kliknięciem zmienić tryb na niższy i odczuwać przyjemność z zabawy tak jakby na nowo.
Pingwin jest obecnie na mojej top liście, jest zabawką, po którą sięgam bardzo często i która nigdy nie zawodzi. Jego rozmiar i kształt, pozwala na użycie podczas stosunku z partnerem i sprawdza się do tego sto razy lepiej niż jakikolwiek wibrator. Zapewnia niesamowite doznania zarówno w samotne wieczory jak i w namiętne noce we dwoje. Może również zadowolić mężczyznę, ponieważ jest w stanie stymulować główkę penisa. Choć mój partner nie polubił tego doznania, to wiem, że są mężczyźni, dla których jest to bardzo przyjemne, więc może warto pokazać swojemu partnerowi tę zabawkę? Ponadto nie posiadam lepszej zabawki do stymulacji sutków, pingwin nadaje się do tego idealnie! Użyty z żelem nawilżającym (wodnym!) pozwala na delikatny masaż okrężnymi ruchami.
Pingwinek zdecydowanie jest zabawką dla każdej kobiety, która uwielbia stymulację łechtaczki. Miłośniczki delikatnych doznań polubią tryby od 1 do 4 ( niby najniższe, choć ja powyżej 4 nigdy nie idę), natomiast te z nas, które lubią mocne doznania z pewnością znajdą swój ulubiony tryb między 5, a 11. Jego niepozorny kształt pozwala na zabranie go ze sobą w podróż, co raczej nie jest tak fajne w przypadku mniej sekretnych gadżetów. Zmieści się w każdej torebce i zadowoli każdą łechtaczkę.
Pingwin w tym wydaniu, które mam i które Ci przedstawiam jest kolejną generacją poprzedniej wersji. Nie wiem jakie zmiany wprowadziła firma, ale ja jestem w 100% zadowolona. To jest masażer nie dość, że na każdą kieszeń to jeszcze na każde gusta. Jest moją pierwszą zabawką tego typu więc zawsze w moim sercu będzie numerem jeden. Zaintrygował mnie tak bardzo, że z pewnością nie będzie ostatni. Bądź cierpliwa i czekaj na więcej!
Satisfyer Penguin znajdziesz TUTAJ 🙂