Mogłoby się wydawać, że przez ostatnie lata na rynku gadżetów erotycznych pojawiło się tyle nowinek technologicznych, że teraz trzeba będzie jakiś czas poczekać, aż coś faktycznie znów nas zaskoczy. Sterowanie gadżetem z każdego miejsca na Ziemi? Mamy. Kompatybilność z filmami dla dorosłych? Zaliczone. Sterowanie głosem? Również. To i wiele innych funkcji staje się coraz częściej czymś, czego spodziewamy się „w pakiecie” z zabawką – i przestaje już być czymś, o czym słyszymy pierwszy raz w życiu. Dla producentów to wyzwanie – jak zaskoczyć klientów czymś oryginalnym, co naprawdę urozmaici samomiłość lub seks partnerski? I tu wchodzi Svakom ze swoim
Contents
Początkowo Pulse Galaxie może wydawać się zwykłym, bezdotykowym stymulatorem, jakich wiele na rynku. Owszem, pięknie wykonany, ale nadal coś, co już znamy. I rzeczywiście – podstawową funkcją tego gadżetu jest stymulacja powietrzna, która za pomocą fal ssących pobudza łechtaczkę. Jeśli słyszeliście o słynnym Pingwinku, wiecie, o czym mowa. Choć moim zdaniem, mimo że idea jest podobna, to jednak doznania, jakie daje Pulse Galaxie, są nieco inne – ssanie jest intensywniejsze, a łechtaczka wydaje się mocniej zasysana.
Jeśli lubicie ten rodzaj stymulacji, działanie Pulse Galaxie powinno spełnić wasze oczekiwania. A jeśli zastanawiacie się, czy warto kupić go jako swój pierwszy, bezdotykowy gadżet – moim zdaniem jak najbardziej. Można dopasować jego działanie do własnych potrzeb – do wyboru mamy 5 trybów pracy i 5 poziomów intensywności. Nawet na najwyższym poziomie nie jest to może najmocniejszy stymulator powietrzny, z jakim miałam do czynienia, ale na pewno nie ustępuje większości dostępnych na rynku.
Tym, co go wyróżnia, są różne tryby pracy – zazwyczaj w bezdotykowych gadżetach możemy regulować tylko intensywność, a tutaj, poza trybem ciągłym, są też tryby przerywane i narastające!
W czym jednak tkwi sekret Pulse Galaxie? Magnetyczna przykrywka to nie tylko element ułatwiający przechowywanie – to także... projektor gwiazd! Brzmi absurdalnie? Może. Też się zastanawiałam, dokąd zmierza świat, skoro w zabawkach erotycznych montuje się takie rzeczy. Ale wystarczył jeden wieczór z projektorem, żeby wszystkie obiekcje zniknęły.
Włączyłam go późnym wieczorem, w ciemnej sypialni, i jedyne, o czym myślałam, to: „Wow”. Świecące na fioletowo gwiazdy pojawiły się praktycznie w całym pomieszczeniu, w tak pięknym układzie, że nie wiem, ile czasu spędziłam, po prostu się w nie wpatrując i poruszając projektorem, by zobaczyć, jak zmienia się ich układ. Dodatkowo mamy trzy tryby działania – gwiazdy mogą świecić jednolitym światłem lub migotać.
Wiem, jak to brzmi – recenzuję gadżet erotyczny, a skupiam się na projektorze, ale efekt wizualny naprawdę robi wrażenie. Nigdy wcześniej nie miałam takiego projektora, więc nie wiem, jak działają inne, ale ten mnie zachwycił. Choć fizycznie nie zwiększa doznań, jego wpływ na atmosferę sprawił, że całe doświadczenie było dla mnie znacznie przyjemniejsze niż z wieloma gadżetami z „ekstra” funkcjami.
Svakom Pulse Galaxie ma coś, co uwielbiam w niektórych stymulatorach powietrznych – magnetyczną przykrywkę, która działa jak obudowa. Dzięki temu przechowywanie gadżetu jest bardzo proste i nie wymaga posiadania specjalnego woreczka. Po umyciu wystarczy go zamknąć i wrzucić do szuflady – gotowego do kolejnego użycia.
Podróżowanie z nim również jest łatwe – wystarczy wrzucić go do walizki. Dodatkowo jego piękny, liliowy kolor cieszy oko, a w połączeniu z gwiazdami z projektora tworzy dosłownie kosmiczny efekt.
Przykrywka to także mini stacja ładująca – po zamknięciu gadżet automatycznie się ładuje. Dzięki temu ryzyko, że rozładuje się w trakcie zabawy, drastycznie maleje. Oczywiście to tak jak z powerbank'iem – samą przykrywkę trzeba regularnie ładować, ale o tym trudno zapomnieć – specjalne światełka na obudowie sygnalizują, że czas na doładowanie.
Jeśli – tak jak ja – zwykle od razu wyrzucacie instrukcję obsługi zabawki erotycznej, tym razem tego nie róbcie. Naprawdę spędziłam dłuższą chwilę, próbując rozgryźć wszystkie funkcje. Jeden przycisk odpowiada za zmianę poziomów intensywności i trybów: jedno kliknięcie zmienia intensywność, dwa szybkie – przełącza tryb.
Do tego projektor – włączamy i wyłączamy go, przykładając palec na dwie sekundy do „gwiazdki” na obudowie. Nie jest to przycisk, tylko narysowany symbol, co bywa problematyczne. Niejednokrotnie przez przypadek zmieniałam tryb, po prostu muskając to miejsce palcem – a pamiętajmy, że zwykle korzystamy z tego w ciemności! Zdecydowanie lepiej sprawdziłby się tu, tradycyjny, „fizyczny” przycisk.
Dopiero później dowiedziałam się, że gadżet można zablokować przed przypadkowym uruchomieniem w podróży i ustawić tak, by włączał się od razu na wybranym trybie. Dlatego – zachowajcie instrukcję!
Svakom Pulse Galaxie ma jeszcze jedną funkcję – aplikację, która pozwala sterować gadżetem z dowolnego miejsca na Ziemi. Jeszcze nie z kosmosu, ale kto wie… Dzięki niej można włączyć do zabawy partnera lub partnerkę, oddając im kontrolę nad urządzeniem. Aplikacja jest bardzo intuicyjna – mimo że rzadko korzystam z takich funkcji, bez problemu sparowałam ją z urządzeniem.
Osobiście, przy stymulatorach powietrznych nie korzystam z aplikacji – skupiam się na tym, aby odpowiednio przyłożyć urządzenie do łechtaczki i nim manewrować, a telefon wtedy tylko przeszkadza. Ale jeśli ktoś lubi taką formę zabawy, aplikacja Svakoma powinna się świetnie sprawdzić.
Svakom to marka, która – jak już nie raz wspominałam – ma moim zdaniem najlepszy stosunek jakości do ceny. Pod względem rozwoju technologii nie ustępują czołowym markom premium. Tym razem zaryzykowali i dodali coś, czego nigdy nie spodziewałabym się w gadżecie erotycznym – projektor gwiazd. I moim zdaniem – trafili tym w dziesiątkę.
W ciągu ostatniego miesiąca Svakom Pulse Galaxie to był mój najczęściej używany gadżet. I to nawet niekoniecznie sam stymulator, ale właśnie projektor, który uwielbiam włączać przed snem. Mnie to kupiło – daję ogromne TAK temu gadżetowi, zarówno za funkcję podstawową, jak i za oryginalną innowację!